Styczeń, 2014
Mój dzień często się zaczyna od
wyłączenia wkurwiającego budzika w telefonie. Piosenka, która mnie budzi sama w
sobie zła nie jest. Nadal jest moją ulubioną, jednak każdy budzik wkurwia.
Budzi nas i często przerywa przyjemnie sny. Wiecie o co chodzi.
Tego dnia mój sen był naprawdę
zajebisty. Fields był jego głównym bohaterem. Była piękna plaża, kocyk i my w
świetle zachodzącego słońca. Tylko sobie wyobraźcie jak to jest uprawiać seks z
kimś, kto wam się cholernie podoba! I nie to, że ja jestem zboczony... bo nie
jestem. Seks z Christopherem to tylko moje niespełnione marzenie (tak na
marginesie, to wiele innych moich marzeń kręci się wokół niego). Niestety tak
to jest być nastolatkiem, który zakocha się w niewłaściwej osobie.
A teraz, jeśli wyobraziliście
sobie seks z kimś, kogo bardzo pragniecie – wyobraźcie sobie pobudkę. Poranną
erekcję, czy kisiel w majtkach. To chyba typowy objaw u dojrzewających osób,
co?
Kiedy usiadłem na łóżku,
spojrzałem na roletę, która zasłaniała cały półmrok za oknem. Było dopiero
kilka minut po szóstej rano, a ja musiałem wstać, bo droga do szkoły zajmowała
mi co najmniej dwadzieścia minut. Wolałem iść pieszo, niżeli siedzieć w
obskurnym autobusie szkolnym. Chociaż... nie. Może troszeczkę przesadzam.
Prawda jest taka, że nie chcę siedzieć wśród tych ludzi. Panicznie się boję, że
którykolwiek z nich potrafi mi czytać w myślach, albo, że po prostu przypieprzy
się do mojego wyglądu. Nie raz się to zdarzyło i zapewniam was, że stanie się
jeszcze dużo razy.
Siedziałem na łóżku przez dłuższą
chwilę. Chciałem, żeby moja erekcja zniknęła, dlatego starałem się myśleć o
czymś ohydnym i brzydkim. Na szczęście to poskutkowało i już po paru minutach,
mogłem wstać i iść się ubrać.
Ubrany w długie jeansy i białą
bluzkę na długi rękaw, poszedłem do łazienki. Będąc w małym pomieszczeniu na
szybko umyłem zęby i rozczesałem włosy. Spojrzałem na siebie w lustrze,
stwierdzając, że nie wyglądam najgorzej. Chociaż mógłbym trochę podciąć włosy,
ale to szczegół. Mogę to zrobić przecież w każdej chwili.
Po toalecie, obowiązkowo
odwiedziłem kuchnię, w której mama stała nad patelnią, a Peter czytał jakąś
gazetę. Widziałem, że mężczyzna otaksował mnie, po czym westchnął. Zignorowałem
to i usiadłem na drugim końcu stołu.
– Hej, mamuś – rzuciłem,
opierając łokieć o stół.
– Wyspałeś się? – Spojrzała na
mnie, a ja przewróciłem oczami.
Kobieta się zaśmiała i po chwili
podała mi talerz z jajecznicą i smażonym bekonem. Bez marudzenia zacząłem jeść.
– Nie powiesz mu nic, Susan?
Pozwolisz mu wyglądać jak pedał? – Odezwał się agresywnym głosem mój
"ojczym".
Moja mama widocznie była
zmieszana. Chyba nie wiedziała co odpowiedzieć. Peter po raz pierwszy się tak
odezwał przy niej. Nigdy wcześniej tego nie robił i zastanawiałem się, czym tym
razem go zdenerwowałem, że nie wytrzymał.
– To nie nasza sprawa, kochanie –
odpowiedziała, a mężczyzna potarł czoło palcami.
– Tak, tak. Masz rację. Ładna z
niego dziewczynka. – Złapał moją mamę w pasie i pociągnął ją na swoje kolano. –
Jak ty. – Uśmiechnął się, a ja byłem pewien, że wsuwa dłoń pod sukienkę mamy.
Nie mogąc znieść takiego widoku,
odsunąłem krzesło od stołu i nieco gwałtownie rzuciłem widelec na talerz. Nie
patrząc na nich, wyszedłem z kuchni, zamykając się w swoim pokoju. Głupia
tłusta świnia.
Ten człowiek jest tak obrzydliwy,
nawet nie potrafię zrozumieć, co moja mama w nim widziała. No, może kiedyś nie
był taki spasły, ale mimo wszystko te rude kłaki i fałszywa morda, cholernie
odpychają. W dodatku ten charakter... kurwa. Najchętniej wziąłbym nóż i wbił mu
go w serce. Albo gdzieś indziej, żeby powoli zdychał. Chciałbym, żeby kiedyś
poczuł taki sam ból, jak ja, kiedy to na mnie się wyżywał.
Zgarnąłem z krzesła torbę z
zeszytami, ubrałem kurtkę i buty, i szybkim krokiem wyszedłem z domu. W drodze
do szkoły, nie potrafiłem skupić na niczym myśli. Byłem zdenerwowany, chociaż
tak naprawdę nie wiem czym. Nie raz nazwał mnie pedałem. Nie raz obmacywał matkę
na moich oczach. Nie raz uśmiechał się do mnie w taki sposób.
Gdy wszedłem na teren budynku szkoły, napisałem do Kate SMS-a, że będę
czekał na ławce przed szkołą. Usiadłem tam i po prostu marznąłem. Na dworze
było zimno, a ja nie byłem przyzwyczajony do takiej pogody. Nienawidzę siedzieć
na dworze w zimę.
Niespodziewanie poczułem, jak
ktoś złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Telefon wypadł z mojej
dłoni, a ja zachwiałem się, bo chwyt był niezwykle niestabilny. Spojrzałem na
osobę, która mi to zrobiła i dostrzegłem starszego chłopaka, który był ogolony
na łyso. Victor. Obok niego stał jego kumpel Harry.
– Co taka ładna księżniczka robi
tutaj sama? – spytał ze śmiechem, a ja zmarszczyłem brwi.
– Zostaw mnie. – Złapałem jego
nadgarstki, żeby je od siebie odsunąć, ale on trzymał moją kurtkę za mocno.
Pchnął mnie na swojego kolegę, a
kolega znów na niego. Wiecie, taka zabawa młodszą osobą. Niezwykle zabawna i
wciągająca! Chciałem jednego z nich uderzyć, ale w zamian to ja dostałem w nos.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a po ostatnim pchnięciu i usłyszeniu głosu
Fieldsa, upadłem na beton. Przetarłem nos dłonią, na której pozostała krew.
Boże, za co?
– Nic ci nie jest, młody? –
Zapytał mój nauczyciel, a ja tylko kiwnąłem głową i złapałem jego rękę, którą
wyciągał w moją stronę. Podniosłem się z pomocą mężczyzny, który skrzywił się
na mój widok. – Podejdź ze mną do samochodu, mam tam apteczkę.
Poszedłem za nim, wcześniej
podnosząc telefon, który się potrzaskał. Zdenerwowałem się tym, że przez tych
idiotów zniszczyła mi się komórka, która była stosunkowo nowa.
– Na pewno dobrze się czujesz? –
Zapytał, a ja tylko pokiwałem głową, patrząc jak wyciąga z bagażnika swojego
starego Forda apteczkę. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jeździ takim starym
autem, skoro mieszka na tak wypasionym osiedlu? – Wsiądź do środka.
Zrobiłem to, co mi polecił.
Poczułem się dziwnie, ale co mogłem zrobić? Szkoła jest zamknięta dla uczniów i
nie mogę teraz do niej wejść. Gdy nauczyciel znalazł się obok mnie, złapał
jedną ręką za fotel, który zajmowałem, a drugą sięgnął pod niego. Akurat ułożył
tę rękę między moimi nogami, no niech go szlag! Nagle mój fotel się przesunął,
co mnie trochę przestraszyło i przynajmniej wybiło z mojej głowy głupie myśli.
Fields tylko się uśmiechnął i włączył ogrzewanie. Później sam też się odsunął i
sięgnął po namoczony czymś wacik. Przyłożył mi go pod nos i delikatnie otarł
krew. W czasie, gdy on to robił (to nie tak, że nie pomyślałem o tym, by
odebrać mu ten wacik) nie wiedziałem co zrobić z swoimi oczami. Na niczym nie
umiałem zawiesić wzroku, co musiało komicznie wyglądać. W końcu zatrzymałem
wzrok na jego oczach. Śliczne, zielone oczy. Gdybyśmy mogli mieć dziecko, na
sto procent miałoby przepiękne oczki. Kurwa, o czym ja znowu myślę?
Taka chwile nie mogła przecież
trwać długo! Przerwał i bezczelnie odwrócił się w stronę kierownicy. Wyciągnął
paczkę chusteczek, a apteczkę zamknął i wrzucił na tylne siedzenie.
– Pochyl się do przodu i przez
chwilę tak siedź. I przyłóż to. – Podał mi zwykłą chusteczkę higieniczną, którą
przyjąłem bez wahania. – Zaraz jeszcze raz obmyję ci ten nosek.
Zignorowałem to zdrobniałe
słówko, które z jego ust zabrzmiało słodko i pochyliłem się, zaczesując włosy
za ucho. Przesunąłem się na brzeg fotela i oparłem czoło o kokpit. Siedziałem
tak przez jakiś czas, czując jak Fields odgarnia moje włosy do tyłu. Spiąłem
się, bo to raczej nie było normalne zachowanie. Natychmiast się wyprostowałem i
odsunąłem od swojej twarzy chusteczkę.
– Leci? – spytałem, patrząc na
niego.
– Już nie. – Podał mi jeszcze
mokry wacik, a ja wytarłem nim resztkę krwi. Owinąłem go w chusteczkę i
włożyłem do kieszeni kurtki. – Jak się nazywają ci chłopcy? Zadzwonię później
do ich...
– Nie! Nie musisz... to znaczy
nie musi pan. – Przerwałem mu. – Naprawdę nie trzeba.
– Alex... to mój obowiązek.
– Proszę, niech to zostanie
między nami. Obiecuję, że jeśli jeszcze raz mi coś zrobią, to się do pana
zgłoszę. – Prosiłem go, bo nie chciałem pakować się w kłopoty. To oczywiste, że
zafundowaliby mi jeszcze większy wpierdol, gdybym nakablował to ich rodzicom.
Widziałem, że Fields bije się z myślami, ale w końcu westchnął i przystał na
moją propozycję.
Nie wiedziałem ile czasu
siedziałem z nim. Panowała cisza, bo nawet nie pofatygował się radia włączyć.
Nagle zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem go i odebrałem. W słuchawce odezwała
się Kate.
– Gdzie ty do cholery jesteś?
– Jesteś pod szkołą?
– No tak. Miałeś być na
ławce.
– Jeju... usiądź tam, będę za
chwilkę – rzuciłem i rozłączyłem się. – Dziękuję za... troskę – zachichotałem i
z szerokim uśmiechem opuściłem jego samochód.
Zauważyłem, że odwzajemnił mój
uśmiech, co bardzo mnie ucieszyło i wywołało jeszcze szerszy uśmiech na mojej
twarzy. Z takim też podszedłem do Kate, która patrzyła na mnie jak na idiotę.
– Czy to samochód Fieldsa? –
spytała, kiedy usiadłem obok niej. Przytaknąłem głową na jej pytanie, a ona
tylko zrobiła minę pełną zdumienia.
– Co wy tam robiliście, hmm? –
zapytała, dźgając mnie palcem w bok. – Czekaj, czekaj! Albo nie odpowiadaj!
Zgadnę! Całowaliście się? Dotykaliście?
– Nieee.
– Pfff. Byłeś tam z nim i nic nie
robiliście?
– Kate, to tylko nauczyciel. –
Przypomniałem jej, przy czym cicho się zaśmiałem. – Leciała mi krew z
noska. Fields miał w samochodzie apteczkę. – Wyjaśniłem jej to, dlaczego siedziałem
w jego samochodzie i wyjąłem chusteczkę z kieszeni, którą wyrzuciłem ją do
pobliskiego kosza.
Głęboko w środku serduszka
zabolało mnie określenie "to tylko nauczyciel". Chciałbym, żeby był
kimś więcej niż tylko nauczycielem. Kimś, kto będzie mnie budził,
dotykał, całował, przytulał i robił mi jedzonko. Nawet sobie nie wyobrażacie
jak silne jest to pragnienie.
Marzenia powinno się spełniać,
prawda? Nie ważne, jak długo będzie trwało dojście do celu.
Komentarze
Prześlij komentarz