Przejdź do głównej zawartości

10. Wszystko już wie.

Wiedziałem, że czeka mnie stresująca rozmowa, bo w końcu nawet nie byliśmy razem i nie miałem prawa o to wypytywać. Tylko się spotykaliśmy, najczęściej na pyszne jedzenie w Sava's przy S State St. Co dziwne nigdy nie pozwolił mi zapłacić. Nigdy też się nie przytuliliśmy, ani nie pocałowaliśmy. Zastanawiałem się przez całą noc o co właściwie mu chodzi? Może czekał na moment aż zwolni się z roli nauczyciela? To wyjaśnienie wydało mi się najbardziej prawdopodobne i tego się trzymałem. Nie zamierzałem jednak zostawić sprawy przez którą nie chciał mnie do siebie zaprosić.
Po szkole, w dzień, w który nie było Christophera w szkole wsiadłem w taksówkę i podałem taksówkarzowi jego adres. Patrzyłem za okno, mijaliśmy wszystkie stare i nowe budynki, później tylko jednorodzinne domy, aż w końcu dotarliśmy pod jedyne wyróżniające się tutaj nowoczesne osiedle z apartamentami. Mieszkania były ułożone blisko siebie. Kiedyś nawet usłyszałem uwagę, że płaci się za możliwość zaglądania sąsiadowi do domu. Ale same budynki były ładne, nowoczesne, z wielkimi oknami. Niejedna osoba o takim mieszkaniu marzyła. Tętniło tutaj inne życie.
Wychodząc z samochodu, wręczyłem taksówkarzowi pięć dolarów opłaty za przejazd. Od razu, bez rozmyśleń poszedłem w stronę budynku B. Numer jedenaście. Mieszkanie numer dwanaście. Z uprzedzeniem nie zadzwoniłem pod jego numer ani pod numer życzliwej starszej sąsiadki. Starałem się przypomnieć kod, który pewnego razu widziałem jak wpisywał. Podjąłem próbę, ale drzwi się nie otwarły. Kolejne dwie i nic. Zauważyłem, że ktoś idzie w moją stronę. Uśmiechnąłem się życzliwie, a mężczyzna, który wchodził do tego samego budynku odwzajemnił uśmiech i otwierając drzwi, puścił mnie przodem. 
Wbiegłem po schodach, dokładnie trzecie piętro. Przypomniała mi się rozmowa z kobietą z przeciwnego mieszkania. Że sprowadza sobie młodych. Zacisnąłem szczękę i tak jak za pierwszym razem zastanawiałem się czy pukać. Serce okropnie mi biło, bałem się, że drzwi otworzy mi jakaś kobieta albo młody facet i wszystkie moje uczucia chuj strzeli. Zapukałem.
Zamrugałem kilka razy widząc przed sobą starszego faceta, być może koło czterdziestki.  
—Słucham? —spytał niskim głosem, a ja nie czekając dłużej odpowiedziałem:
— Jest Christopher? Fields? —Musiał się domyślić po moim zdezorientowanym wzroku i niepewnym tonie, że się zdenerwowałem.
Przez głowę zaczęły przebiegać mi myśli. Kim on dla niego jest? Brat? Ojciec? Kolega? Facet? Co jeśli to jego przede mną ukrywa? I po co? Po co się ze mną spotyka? Czułem, że zaczynam być jeszcze bardziej zezłoszczony, mimo że to były sekundy. Serce biło mi jeszcze mocniej, jakby ktoś próbował się z niego wydostać. Walił w złości, z każdą chwilą szybciej i mocniej. Zacząłem myśleć co mu wytknąć i to jakim pieprzonym chujem jest, jeśli to jego facet.
—Piętro niżej, numer jedenaście. – Rozwiał wszystkie moje wątpliwości.
— Co? 
— Ten nauczyciel, tak? Mieszka piętro niżej, pod numerem jedenaście. 
Zamrugałem znowu. Pomyliłem mieszkania? Najwidoczniej tak. Przeprosiłem mężczyznę, a gdy zamknął drzwi przed oczami wyświetlił mi się numer dwanaście. Przymknąłem oczy i przygryzłem wargę, żeby się uspokoić. Wziąłem głębszy wdech, odsuwając się od ściany i schodząc piętro niżej. Zamyślony i w nerwach wszedłem za wysoko, zdarza się. 
Tutaj już bez zastanowienia zapukałem i cofnąłem się o krok od drzwi. Wszystko w środku mnie ścisnęło, kiedy tak czekałem aż go zobaczę. Denerwowałem się, że nie zapowiedziałem wizyty i będzie zły czy coś.
— Dzień dobry — powiedziałem, uśmiechając się do niego gdy po dłuższej chwili mi otworzył.
— Co ty tu robisz, młody? — zapytał mnie, przecierając palcem brew. W tej samej dłoni trzymał papierosa, z którego kopcił się dym. 
— Zatęskniłem — odparłem.— Nie było pana w szkole, myślałem że coś się stało. 
Uroczo uniósł kąciki ust w górę. Kazał mi chwilę poczekać, wszedł do mieszkania po to by zgasić papierosa. Gdy wrócił na klatce już nie śmierdziało, a jego palce były puste. Zauważyłem, że podłoga w przedpokoju jest wyłożona jakąś folią i zacząłem się domyślać, że przeprowadza remont. 
— Przecież wiesz, że w piątki nigdy mnie nie ma.
— Jest piątek? 
Roześmiał się.
— Jak chciałeś się zobaczyć to mogłeś napisać, a nie tutaj przychodzić. Mam remont, tak czy siak cię nie wpuszczę do tego bajzlu. Chcesz się gdzieś przejechać?
Westchnąłem rozbawiony przez fakt iż chciałem go oskarżać o ukrywanie przede mną kochanki. Skinąłem głową, obserwując go jak wchodzi do wnętrza, a następnie po paru minutach wychodzi jak odnowiony. Zwykły biały t-shirt zmienił na błękitną koszulę, a luźne dresy na eleganckie granatowe spodnie. Schodząc ze schodów włożył do tylnej kieszeni portfel i komórkę. Dopiero w samochodzie wyjął przedmioty, kładąc je na konsoli między fotelami.
Oznajmił mi, że musi jechać do Meridian Mall więc się zgodziłem, bo nie miałem nic przeciwko. Dawno nie byłem w żadnym centrum handlowym. Mama nigdy nie chciała mnie tam zawieźć, a pociągiem podróż trwała ponad godzinę, bo między Manson a Okemos nie ma bezpośredniego połączenia. Dzięki Okemos Road dojechaliśmy na miejsce w niecałe trzydzieści minut.
*
— Podoba ci się? — spytał w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie.
Nawet się nie zorientowałem, że przy każdym sklepie z sukienkami przelatywałem przez nie wzrokiem. Wychodziło mi to naturalnie, tak samo jak sprawdzanie za każdym razem damskich perfum dla siebie, a nie męskich. Tak samo, jak podkradanie matce i ciotce kosmetyków; szminek; lakierów; tuszów do rzęs. Wyobrażałem sobie siebie w każdej, która mi się podobała. Wiedziałem już, że w czerwonej byłoby mi najlepiej i w takiej najbardziej podobałbym się Christopherowi. Przy jednym z sklepów stanąłem na dłużej i nie uszło to uwadze mężczyzny.
— Co?
— Pytam czy ci się podoba.
— Nie, co to za głupie pytanie? — Udałem zszokowanie i zmarszczyłem brwi, że jak on tak może mnie o coś takiego posądzać?
— Alex... — zaczął zrezygnowanym głosem, westchnął. — Alex, spójrz na mnie. Wszystko widać. Nie żyję na tym świecie dwadzieścia lat tylko znacznie dłużej. — Pociągnął mnie na niewielką scenę, która miała też robić za siedzenia dla ludzi zmęczonych zakupami. Posadził mnie i uklęknął przede mną.
— Niby skąd...
— Znam wiele takich osób jak ty, jest pełno znaków które informują, że nie jesteś we właściwym ciele. Nie chciałem by ta rozmowa wyszła w takim miejscu, ale już mnie poważnie denerwuje to, że udajesz przede mną kogoś kim nie jesteś. Związek nie opiera się na ciągłym kłamstwie. Jeśli chcesz ze mną być, jak chcesz żebym ja z tobą był, masz być szczery.
Przymknąłem wciąż rozwarte wargi i zacisnąłem szczękę. Nie wiedziałem w jaki sposób tak szybko mnie rozszyfrował. Spojrzałem mu w oczy i wystarczyło tylko jedno spojrzenie. Wszystko już wie. Wie o moich zaburzeniach, problemach, kompleksach. Wie o czymś z czym walczę od lat i nikt inny nie wie. Ujął moją dłoń, a ja ją automatycznie z nerwów zacisnąłem.
— Damy radę, okej? Nie denerwuj się.
Tak stał się pierwszą osobą przed którą zrobiłam coming out. Dla nich nie było już Alexa, była Alex, tak jak dla mnie od zawsze. Jego część została zamknięta. Rozpoczął się nowy, brutalniejszy rozdział. Związek z pozorem

Komentarze