Przejdź do głównej zawartości

2. Zazdrość.

Początek listopada. 
Po powrocie ze szkoły zrobiłem sobie danie błyskawiczne, znane powszechnie jako "chińskie żarcie". Moim ulubionym jest Lunch Box od Vifona i to zawsze tych kartoników jest najwięcej w szafce kuchennej. Moich rodziców... a raczej matki i Petera, nie ma w domu od paru dni, a mi nie chce się robić obiadu na jedną osobę, wiec żywię się gotowymi daniami. Wyjechali na dwa tygodnie do innego stanu. Jeżdżą tam co kilka tygodni, a ja wtedy mam luz. Kate miała dzisiaj do mnie przyjść, ale coś jej wypadło. Zostałem zmuszony siedzieć w samotności.
Usiadłem w małym, minimalistycznie urządzonym salonie i włączyłem telewizor. Podkuliłem nogi, przyciągnąłem stopy do pośladków i miedzy udami, a brzuchem położyłem kartonik z makaronem. Oglądając jakiś beznadziejny serial, jadłem to chińskie żarcie. Nie miałem co robić. Zastanawiałem się, czy jak już będę dorosły, to moje życie nadal będzie takie nudne i pełne przykrości? Czy kiedykolwiek kogoś znajdę? Wiem, że z tym będzie trudno, a zaczyna mnie poważnie ciągnąć do związku.
Wolę starszych i dojrzałych. Nie mógłbym być z kimś w swoim wieku. Już mając czternaście lat, miałem chłopaka, który miał siedemnaście. Byłem szczeniakiem, odkrywałem siebie, ale do Harrego naprawdę coś czułem. To smutne jak mnie potraktował, ale od tego czasu jestem bardziej ostrożny. A ta ostrożność równa się z byciem singlem. Prócz wieku, nie mam jakichś szczególnych wymagań. Chciałbym po prostu zakochać się ze wzajemnością. Nie chcę kolejnego związku, w którym nie mogę się odezwać. Związku, w którym ciągle jest mi coś narzucane.
Jeśli zaś chodzi o kobiety... tutaj wiek jest mi obojętny, bo jak mawiają — kobiety szybciej dojrzewają. Chciałbym, żeby jedynie mnie zaakceptowała. Żadna heteroseksualistka by na mnie nie poleciała, więc marzę o biseksualistce z dużym tyłkiem. Takim, żeby było co macać.
Z kanapy ruszyłem się dopiero pod wieczór, gdy zgłodniałem. Przyrządziłem na szybko kanapki, zjadłem je i ruszyłem do łazienki. Jest mała, jak na bloki przystało. Zaraz po wejściu widzi się mieszczącą w lewym rogu szybę, odgradzającą prysznic, zamontowany na ścianie. Zaraz obok zlew z czerwoną szafką, a po prawej stronie prysznicu muszla klozetowa. Podłogę pokrywały czarne kafelki, a ściany czerwone. Trochę tu ciemno, ale nic nie poradzę.
Zdjąłem z siebie powoli bluzkę i spodnie, uważnie obserwując swoje ciało w lustrze. Jest mało męskie. Mam szerokie (jak na chłopaka) biodra i za wąskie ramiona. Męskie ciuchy nie wyglądają na mnie dobrze. Może gdybym przytył, wyglądałbym lepiej, ale niestety bardzo trudno jest mi przytyć. Mam jasną karnację, kilka pieprzyków na ramionach i torsie. Moje prawe ramię "zdobi" duży siniak, spowodowany mocnym uściskiem Petera. Od kilku dni mi się on trzyma. Mam nadzieję, że niedługo zacznie schodzić. Szpeci mnie.
Przesunąłem dłonią po płaskim brzuchu, dochodząc nią do majtek. Wsunąłem palce pod gumkę, przekrzywiając głowę w bok. Przygryzłem wargę, walcząc z myślami; zrobić sobie dobrze czy nie? Nie. Nie, nie, nie. Zdjąłem bieliznę do końca i otworzyłem kabinę prysznicową. Wziąłem szybki prysznic, a później owinięty w ręcznik pobiegłem do swojego pokoju. Ubrałem dresowe spodnie i bluzę z długim rękawem, mimo, że w mieszkaniu raczej nie było zimno. No, ale ja lubię, gdy jest mi bardzo ciepło. Co z tego, że przeważnie i tak siedzę przy otwartym oknie? Lubię ciepełko, a nie duchotę i brak świeżego powietrza.
Później wziąłem się za lekcje. Najdłużej siedziałem przy matematyce. Matma zawsze sprawiała mi problemy, jednak zdecydowałem się pójść na ten profil ze względu na to, iż chcę studiować architekturę. I na moje nieszczęście Fields jest bardzo wymagającym i surowym nauczycielem, który nie rozumie, że ktoś może być słabszy z jego przedmiotu. Od początku roku szkolnego powtarzam — buc! Czasem się pośmieje. CZASEM. Może to zależy od jego humoru?
Jeśli już jesteśmy przy nim — dziś (o dziwo!) zaproponował mi pomoc z matmy. Korepetycje. Zgodziłem się. Nie tyle chodziło mi o poprawę nauki, co możliwość dłuższego patrzenia na niego i przebywania obok. No bo, jak już będzie mi coś tłumaczył to będzie siedział obok. I to chyba dość blisko. Mimo, że jest ponurym burakiem, który ma skamieniałe serce to go polubiłem. Ma również specyficzny humor, może trochę czarny, co wywnioskowałem po zajęciach wychowawczych. Podobnie do mnie!
Następnego dnia dotarłem pierwszy do szkoły. Siedziałem na krześle pod klasą, gapiąc się w ekran komórki, gdy usłyszałem głośny huk obok mnie. Podskoczyłem, jednocześnie słysząc ciche "kurwa". Uniosłem wzrok, będąc nieco zdziwiony, że to ciche "kurwa" padło z ust Fieldsa. Następnie zjechałem po jego sylwetce w dół, zauważając, że to książka narobiła takiego hałasu.
– Czy mógłbyś mi pomóc? – Usłyszałem, na co przytaknąłem głową.
Wstałem i podniosłem książkę. Wziąłem też kilka egzemplarzy z jego rąk, żeby było mu łatwiej. Razem weszliśmy do klasy. Położyłem na biurku nauczyciela książki i przez chwile stałem, i gapiłem się na jego duże, tak bardzo męskie dłonie, jak przekładają i układają, wcześniej postawione na biurku przedmioty.
Powoli uniosłem wzrok na jego twarz, zauważając, że on również się na mnie patrzy. Speszony odwróciłem głowę, wcześniej zauważając, jak na jego usta wpływa uśmiech. Ale jestem głupi, rany.
– Możesz już iść – rzucił niskim głosem, zaczesując swoje brązowe niczym czekolada włosy, sięgające do ramion, za ucho. 
– Okej – kiwnąłem głową, czując na sobie jego przeszywający wzrok. – Do widzenia.
– Do zobaczenia.
Odwróciłem się i wyszedłem z klasy. Zachowałem się nazbyt dziwnie. Na pewno każdy nauczyciel czułby się dziwnie, gdyby uczeń wpatrywał się w niego z kurwikami w oczach. W dodatku chłopak na dorosłego faceta. Myślałem, że powie mi coś niezręcznego, jednak nic takiego się nie stało.
Pierwsza lekcja miała odbyć się z nim. Dlatego właściwie siedziałem pod tą klasą. Czekałem za Kate, jednak ta pod koniec przerwy wysłała mi sms-a, że dziś nie przyjdzie, bo rozłożyła ją choroba.
Gdy zajęcia się skończyły, strasznie się guzdrałem. Nie miałem ochoty przepychać się między tymi zwierzętami. Kątem oka, spoglądałem na profesora, obserwując go, jak sprawdza coś w komórce. Gdy spakowałem ostatni zeszyt i zacząłem iść w stronę drzwi, Fields odezwał się.
– Wszystko w porządku? – zapytał, a ja stanąłem w miejscu, lustrując wzrokiem jego twarz.
– Tak, ja... tylko czekam aż wszyscy wyjdą z klasy – rzuciłem pewnie, posyłając mu uśmiech.
Odwzajemnił go, a następnie wskazał palcem na drzwi, które przed chwilą się zamknęły. Sala była pusta i jedynie ja stałem miedzy ławkami jak skończony debil. Nie ukrywając zakłopotania, nerwowo się zaśmiałem i pożegnałem go. Wyszedłem szybkim krokiem z sali. Czekało mnie jeszcze sześć nudnych godzin.
*
Jeszcze dziś mam  spotkać się z profesorem u niego w domu, na korepetycje. Prawdę mówiąc, boje się tam iść. Nie wiadomo co mnie tam czeka. Śmieszą go czarne żarty... a co jeśli jest jakimś mordercą? Albo kanibalem? Może chce mnie zjeść? Zmarszczyłem brwi. Tworzę niepotrzebne obawy.
Ubrany w czarną bluzę z białym logo firmy Nike na środku, zwykłe jeansowe rurki i trampki, wyszedłem z mieszkania, wcześniej je zamykając. Ruszyłem pieszo pod podany adres.
Fields mieszka w raczej nowoczesnym budynku, pod którym stoi pełno drogich samochodów. Mercedesy, Audi, zauważyłem nawet piękne brytyjskie Rolls-Royce i Aston Martin. Ja pierdole! Ile bym dał za takie samochody! Zazdrość zżerała mnie od środka, gdy przechodziłem obok nich i gdy wchodziłem do odpowiedniej klatki schodowej. Skąd w tym mieście tyle bogatych ludzi?
Stojąc na pierwszym piętrze, przed drzwiami pod numerem 11, zastanawiałem się czy zapukać. Może lepiej zwiać? Stałem tak dłuższa chwilę, aż z mieszkania z przeciwka nie wyszła jakaś starsza kobieta. Westchnęła ciężko i cmoknęła.
– A ty czego tutaj? – spytała suchym głosem.
– Ja... Ym... – Kurwa.
Znowu cmoknęła, nawet nie dając mi dojść do słowa.
– A ten znów sprowadza sobie młodych?
Stanąłem jak wryty, patrząc na nią z rozszerzonymi oczami. Czy moje teorie się sprawdziły? Chce mnie zjeść?
– Tylko na litość Boską, nie jęcz za głośno! Chciałabym spać w spokoju! – Och. Chyba nie. To o wiele przyjemniejsze niż bycie zjedzonym przez kanibala.
– Słucham...? Jestem jego uczniem, przyszedłem na korepetycje! – Prawie krzyknąłem, udając zirytowanie.
Gorzej być nie mogło. W tym samym czasie drzwi za moimi plecami się otwarły.
– Z uczniem?! Jeszcze lepiej! – Kobieta machnęła ręką i założyła na swoją głowę bordowy beret. Minęła mnie i zeszła po schodach, wychodząc z budynku.
W momencie, gdy zamknęła drzwi, odwróciłem się w stronę profesora, który był co najmniej wkurwiony. Nie odezwał się. Wpuścił mnie do swojego mieszkania, a ja wślizgnąłem się miedzy nim, a framugą.
– Słuchaj... nie wierz w to co ona mówi, okej? – Poprosił, jakby chcąc się tłumaczyć, że to co mówiła ta pani jest obrzydliwym kłamstwem.
Wzruszyłem ramionami.
– A co mnie obchodzi co pan robi w domu?
– Tu nie chodzi o to... Nie jestem gejem – powiedział, a mi jednak w tej chwili trudno było w to uwierzyć. 
Rozumiem, że nie chce mówić prawdy. Boi się. Nie chce, żebym rozpuścił plotki. Nawet nie miałbym takiego zamiaru. Nie warto wzbudzać niepotrzebnej sensacji, zwłaszcza, że to tylko orientacja.
Wzruszyłem ramionami, spoglądając na mieszkanie. Po wejściu do niego, na prawej ścianie, mieściły się drzwi, a zaraz za nimi wnęka, która okazała się salonem. Po lewo były dwie pary drzwi, natomiast na przeciwko drzwi wejściowych kolejne.
Fields zaprowadził mnie do kuchni, bo tylko tam był stół, przy którym mogliśmy wygodnie usiąść. Przeszliśmy przez salon, który nie był zbyt duży, ale za to jaki piękny! Zaraz, gdy się weszło, dobiło mnie światło przedostające się przez okno, pod którym stała szara narożna sofa. Druga część sofy stała pod ścianą, która jako jedyna była pomalowana na kolor szary. Trochę podchodzący pod brąz, ale nadal pozostający szary. Na tej też ścianie wisiały dwa białe obrazy z jakimiś napisami, którym się nie przyglądałem. Reszta ścian była biała, a podłogę pokrywały panele zrobione z jasnego drewna. Stolik przed sofą był okrągły i czarny, połączony z drugim, mniejszym - białym. Obok sofy stała jeszcze czarna lampa.
Na przeciwko tych mebli, na ścianie wisiał telewizor, pod którym stała mała, niska i podłużna biała szafka. Na niej leżało kilka książek i jedna ramka ze zdjęciem. Zaraz obok niej, było wejście do kuchni.
– Poczekaj tu chwilę. – Usłyszałem, a Fields na chwilę zostawił mnie samego.
W tym czasie rozpakowałem zeszyt, długopis i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było również urządzone nowocześnie. Białe meble, blat zrobiony z drewna. Musiał niezły kredyt zaciągnąć na takie mieszkanie. No bo chyba jako nauczyciel nie zarabia tak dużo? Kuchnia była podobnych rozmiarów do salonu. Mieścił się tu prostokątny, czteroosobowy stół, kilka szafek kuchennych, piekarnik wbudowany w wysoką szafkę i dwukomorowa lodówka.
Znów złapała mnie zazdrość, że ja tak nie mam. Że nas na to wszystko nie stać, mimo dobrej pracy "rodziców". Nie, że jestem materialistą... po prostu lubię mieć ładne meble, ubrania i posiadać pieniądze za które mogę kupić cokolwiek chcę. Najlepiej byłoby mieszkać gdzieś za miastem. Wybudować swój dom, umeblować go jak się chce. Ale cóż. Najpierw muszę skończyć studia.
– Więc czego nie rozumiesz? – Profesor przerwał moje rozmyślanie, siadając obok mnie. Położył na stole książkę, która ma być pomocą naukową i otworzył ją na temacie, który aktualnie przerabiamy.
– No nie wiem... wszystkiego?
Usłyszałem westchnienie.
– Chyba będziesz potrzebował więcej godzin korepetycji tygodniowo, co?
– Chyba.
Nie przedłużając, profesor zaczął tłumaczyć mi wszystko po kolei. Pisał równania i pomagał mi je rozwiązać. W miarę zacząłem rozumieć i nie wydawało mi się to takie trudne.
Trudno złapać mi oddech, gdy siedzę koło kogoś, kto mi się podoba. Czuję, jakby serce miało mi wyskoczyć. Mam przerywany oddech i biorę wdechy najciszej jak potrafię, byleby nie zdradzić swojego zdenerwowania. Niestety przez to potrzebuje coraz więcej powietrza i się duszę. I tak właśnie było w tej chwili. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy różnych scen ze mną i Fieldsem w roli głównej. Chwili jak jego dłonie suną po moim ciele, a jego usta zostawiają mokre ślady na mojej szyi...
– Alex? – Usłyszałem swoje imię na co zareagowałem.
– Tak? – Oderwałem wzrok od jego dłoni, w której trzymał długopis, aby spojrzeć na jego twarz.
– Duszno ci? Jesteś cały rozpromieniony. Otworzyć okno?
Wziąłem głęboki wdech, wyczuwając, że moje dłonie zaczynają drżeć. Nie chciałem, żeby się skapnął, co do niego "czuję" bo to żałosne. Siedzieć obok jakiejś osoby i wymyślać sceny porno z jej udziałem.
– Nie. Czuję się dobrze – odpowiedziałem i odsunąłem się od stołu, szurając krzesłem o podłogę. – Myślę, że możemy na dziś skończyć. Już to rozumiem.
Wstałem i wyciągnąłem z kieszeni portfel. Nie wiedziałem ile może chcieć za te korepetycje, dlatego spojrzałem na niego pytająco.
– Nie żartuj, młody. Pomoc to pomoc. Nie chcę za to pieniędzy – oznajmił, posyłając mi uśmiech.
– No okej... – szepnąłem, chowając przedmiot z powrotem do kieszeni.
Po chwili już wychodziłem z jego mieszkania. Jeszcze raz spytał mnie o to, czy dobrze się czuję, a ja ponownie potwierdziłem, że czuje się dobrze.
Zbiegłem po schodach i dopiero, kiedy wyszedłem z budynku doznałem ulgi. Moje serce przestało zachowywać się jakby miało zaraz wyskoczyć, a dłonie przestały drżeć i się pocić. Sam doznałem pewnej wolności, pozwalającej mi zachowywać się tak jak zwykle.
Nie nauczyłam się w ogóle panować nad swoimi emocjami. Przez kolejne kilka tygodni moje ciało reagowało na tego faceta tak samo. Wiedziałem, że się w nim zadurzyłem, a on dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że dobrze wie, co do niego czuję.



Komentarze